W dniu dzisiejszym pracownicy piotrkowskiego ośrodka pomocy rodzinie przerwali pracę i zamanifestowali swoje niezadowolenie z powodu braku oczekiwanych podwyżek w ramach toczącego się od 2019 r. sporu zbiorowego. Oliwy do ognia dodał fakt, iż jak ustalono - w latach 2014-2019 r. MOPR w Piotrkowie zwrócił do budżetu gminy-miasta Piotrków ponad 4 mln zł, z których przynajmniej częściowo można byłoby dokonać oczekiwanych regulacji.
Pomimo presji wywieranej na pracownikach, by w referendum strajkowym i w samym strajku wzięło udział jak najmniej zatrudnionych – zdecydowana większość kadry opowiedziała się za strajkiem ostrzegawczym, a i frekwencja podczas dzisiejszej przerwy w pracy była imponująca. Na zewnątrz siedziby MOPR zgromadziło się kilkadziesiąt osób (połowa złogi), nie zabrakło powiadomionych mediów, a także miejscowych radnych. W wypowiedziach podkreślano, że podwyżki płac mogłyby się dokonać z środków własnych MOPR pozyskiwanych np. w ramach dotacji, gdyby nie fakt, że jak przyznała sama Pani Dyrektor – Zofia Antoszczyk, środki te zwracane są do budżetu lokalnego samorządu. Zgromadzeni pracownicy nawoływali do ich pozostawienia w budżecie jednostki.
W trakcie zgłoszonej manifestacji, delegacja związkowa udała się wraz z mediami do kierującej jednostką, jak i później do piotrkowskiego ratusza. O ile w MOPR przyjęła ich sama dyrektor, o tyle w urzędzie wyszedł jedynie rzecznik. Obie strony przerzucały się jednak odpowiedzialnością za los pracowników - dyrektor twierdząc, że zgodnie z poleceniami włodarzy dokonuje wskazanych zwrotów, rzecznik twierdząc, że wszelkie kompetencje pozostają po stronie kierownictwa MOPR.
Dzisiejszy strajk ostrzegawczy nie kończy działań związanych z toczącym się sporem. Zgodnie z przepisami może być bowiem preludium do strajku właściwego i przerwania pracy bez wskazywania końca odejścia od obowiązków. Wsparcie na miejscu protestu zapewniła Federacja oraz Związkowa Alternatywa.